Inwestycje wypierają miejskie tereny zielone. Ciągle wzrasta liczba poruszających się w miastach samochodów – rzadko która rodzina ma tylko jeden. Łatwiej więc w mieście o parking niż teren zielony.
Inwestycje wypierają miejskie tereny zielone. Ciągle wzrasta liczba poruszających się w miastach samochodów – rzadko która rodzina ma tylko jeden. Łatwiej więc w mieście o parking niż teren zielony.
Z czym kojarzy Wam się termin „urban gardening”? Z fanaberią zamożnej grupy społeczeństwa, która uznała akurat za stylowe uprawianie miejskich działek? Z szansą na stworzenie własnymi siłami źródła zdrowej żywności?
Ostatnio na jednej z ulubionych grup roślinnych działających w sieci przeczytałam o pomyśle stworzenia ogrodu kwiatowego, który działałby na poziomie energetycznym na odpoczywające w nim osoby. Terapia ogrodem? Nic nowego!